Mogłoby się wydawać, że nie ma kosmetyku do pielęgnacji, który czyni cuda, a jednak jest. To znaczy, bardzo blisko tego ideału jest esencja Snail bee od Bentona. Standardowo podnosi poziom nawilżenia skóry. Sprawia, że cera jest miękka, gładka oraz napięta . Swojego czasu miałam piekielne krosty na brodzie. Takie co to pojawiają się znikąd, rosną z tydzień, potem przy myciu albo czymkolwiek się uszkadzają i rosną od nowa. Po zastosowaniu tej esencji po 2 godzinach nie było po nich śladu, to nie żart. Wszelkie stany zapalne na twarzy zbladły. Ranki po trądziku, przebarwienia z czasem po prostu zniknęły. Stosowany na zmarszczki mimiczne, wygładza je, w sumie ich nie widać. To wykwintna potrawa dla skóry, widać że jest odżywiona, dostaje większego blasku. W dłuższej perspektywie wytwarzana jest większa ilość elastyny i kolagenu. Ja stosuję ją punktowo, bo kupuję tylko wersje mini, ale strach pomyśleć jak odbudowuje skórę przy stosowaniu na całą twarz. Dam więcej niż 10/10.
Można ją kupić na ebayu i amazonie oraz pod tymi linkami:
Stosujecie esencję w swojej pielęgnacji? Zapraszam do komentowania. :)
Słyszałam,że te " ślimakowe" kosmetyki są naprawdę bardzo dobre :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Polubiłam je ostatnio i zawsze będę mieć jakiegoś "ślimaka" w kosmetyczce. :)
Usuń